wtorek, 1 września 2015

Pasja i życiowa równowaga, czyli co ma piernik do wiatraka?

"Wykorzystuj swoje talenty, wyróżniaj się i nie myśl odchodzić z tego świata dopóki światu nie będzie żal, że odchodzisz." Te słowa Samuela Johnsona zdają się idealnie podsumowywać ideę ludzkiego zapotrzebowania na pasję, która wytycza życiowe ścieżki, nadając im głębszy sens i obiecując osiągnięcie harmonii. Prawdopodobnie ułatwia również odnalezienie owego punktu, z którego łatwiej jest opuścić ten świat z poczuciem spełnienia i satysfakcji. Ale czy rzeczywiście spełnienie i równowaga zawsze idą ze sobą w parze?

foto Jacek Lewiński Ulotne.com


Coraz modniejsze i powszechniejsze w ostatnim czasie staje się poszukiwanie życiowej harmonii rozumianej jako element konieczny do osiągnięcia szczęścia. Absolutnym „must have” tejże staje się pasja, którą należy przyjąć jako przeciwwagę zawodowego kieratu i kariery, zajęcie twórcze, uskrzydlające i odprężające. Skoro bowiem nasza praca ma jakość premium, odpoczynek również powinien dorównywać tym standardom.

Czy pasja może być zatem remedium na zachwiany work-life balance? Niestety, moje doświadczenie podpowiada, że nie. Mało tego! Potrafi ona jeszcze bardziej zakłócić tę równowagę, zamieszać w dotychczasowym życiu i poprzestawiać priorytety w kolejności absolutnie nieprzewidywalnej. Pasja bowiem domaga się działania dyktowanego błyskiem w oku, a taki motywator jest jednym z najskuteczniejszych i prowadzić może do dużych zmian. Efekt? Zatracamy się w ulubionym zajęciu, wsiąkamy po uszy i przestajemy nawet tęsknić za spokojem kojarzonym z równowagą. W takim obrocie spraw harmonia przytrafia się rzadko, choć nie należy odbierać tego negatywnie. Okazuje się bowiem w perspektywie czasu, że najbardziej cenimy sobie właśnie te chwile, kiedy pochłonięci czymś, co nam w duszy gra, zapominamy o całym świecie, a jedynie zmęczenie czasem przywołuje nas do porządku.

Co zamiast spokoju?
Pasja, ta prawdziwa, jest jak klucz do magicznych drzwi, za którymi może nie będzie równowagi i harmonii, ale z całą pewnością będą wypieki na twarzy i uśmiech widoczny w oczach. Będzie też poczucie, że prawdopodobnie nie zawsze błogi spokój jest nam potrzebny do szczęścia, a czasem zwyczajnie wolimy tę iskierkę, która zapala płomień w sercu i nie pozwala zasnąć z nadmiaru wrażeń. Pytanie tylko jak ją znaleźć? 

Jak rozpoznać pasję?
Kiedy rozpoczynałam moją przygodę z lotnictwem, mój znajomy podzielił się ze mną swoją receptą na rozpoznanie czy moje nowoodkryte zajęcie jest pasją, czy tylko kolejnym ciekawym hobby. Otóż, według niego, prawdziwą pasję rozpoznaje się po trzech elementach. Po pierwsze (i najważniejsze!): symptom najistotniejszy to zegarek, który pokazuje jakieś cyferki, ale pojęcie upływającego czasu przestaje istnieć. Po drugie: nawet żyjąc oszczędnie na co dzień, nie liczymy się z kosztami gdy w grę wchodzi ulubione zajęcie. Pasjonat nie żałuje ani złotówki wydanej na to, co kocha, ale też nie oddałby ani minuty spędzonej z pasją. Wreszcie po trzecie: przychodzi taki moment, kiedy stwierdzamy z dumą, że nie było łatwo, ale było warto. Satysfakcja przychodzi w parze z poczuciem smakowania życia i czujemy, że wiemy jak brać z życia pełnymi garściami.

Nie bez powodu stare porzekadło mówi, że "kiedy pasja staje się życiem, wtedy życie staje się pasją". Takiego życia, podpisanego pasją i błyskiem w oku wszyscy sobie życzymy. Najlepiej jeszcze, żeby na niej zbudować dochodowy biznes i satysfakcja wydaje się należeć do pakietu gwarancyjnego na całe życie. Otóż nie, pasja przychodzi z tym, co pozwala nam smakować życie i delektować się codziennością w wyjątkowym wydaniu. Bywa wymagająca i trudna, ale zazwyczaj kocha ze wzajemnością. Bardzo często pochłania bez reszty, wymaga inwestycji czasu, pieniędzy. Wymaga również ciągłego wychodzenia poza strefę komfortu, przekraczania własnych ograniczeń i odkrywania nowych pokładów odwagi.

Co mają wspólnego pasjonaci?
W ciągu kilku ostatnich lat poznałam więcej pasjonatów i sportowych zapaleńców niż kiedykolwiek wcześniej. Dociekliwie wypytywałam ich o drogę na szczyty możliwości, o sposoby na przekraczanie własnych ograniczeń i uczucia, które im towarzyszą. Na ustach wszystkich pojawiały się słowa klucze takie jak: determinacja, odwaga, wsparcie, wiara w zwycięstwo. Moim zdaniem potrzeba też szczypty szaleństwa i odrobiny zuchwałości by podjąć rękawicę i podjąć się wyzwania, które często grubo przekracza nasze aktualne wyobrażenia o drzemiących w nas możliwościach. Nie bez powodu właśnie ci, którzy kochają to, co robią, sięgają szczytów w swoich dziedzinach, ustalają rekordy i pokazują, że granice są tylko tam, gdzie sami je postawimy.

Kiedyś upatrywałam swojego szczęścia w chwilach spokoju przy kominku z kubkiem aromatycznej herbatki. Potem zrozumiałam, że nie da mi tego sportowa pasja. Ona każe wyjść z domu i pójść przed siebie bez gwarancji odnalezienia drogi powrotnej. Być może trzeba będzie zmoknąć, zabłocić buty, pozbijać łokcie i kolana. Z pewnością trzeba będzie szukać rozwiązań, które zdawały się nie istnieć, ale tylko tak można zrozumieć, że po takiej przygodzie herbatka przy kominku smakuje o niebo lepiej, a chwila spokoju (choć krótka) jest jak wisienka na torcie.


W życiu pasją jest coś ze zdobywania szczytów, zaklinania codzienności i doprawiania jej do smaku odrobiną wrażeń. Tu nie może być mowy o równowadze, bo prawdziwa pasja zazwyczaj przechyla szalę work-life balance na przeciwległy koniec, bez pardonu zmieniając standardy życia. Znam nawet takich, którzy przeorganizowali swoje życie zawodowe i rodzinne dostosowując je do pasjonującego zajęcia. Czy było łatwo? W żadnym wypadku! Czy było warto? Zdecydowanie tak… Zatem takiej właśnie życiowej nierównowagi wam życzę, połączonej z poczuciem, że świat kłania się wam do stóp i z błyskiem w oku, którego nie da się przegapić.

foto Jacek Lewiński Ulotne.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz