sobota, 7 grudnia 2013

„Gdybym dziś była w twoim wieku...”, czyli o tym, jak smakować życie.




Nie od dziś wiadomo, że każdy z nas jest mistrzem w wymówkach mnożonych po to, aby usprawiedliwić to, co robimy i to, czego nie robimy. Najlepsza z nich to kryzys gospodarczy, w którym wolność robienia tego, co się kocha wydaje się być towarem zarezerwowanym dla wąskiej grupy wybrańców. W głowach mamy uszeregowane role, które trzeba spełnić i to w odpowiedniej kolejności, bo wszyscy tak robią. Szkoła, studia, praca, rodzina, dom, dzieci, emerytura i … może wtedy zaszalejemy.

Pytani, czego chcemy od życia mówimy, że potrzeba nam bezpieczeństwa, pewności, stabilizacji. Wchodzimy zatem w dorosłe życie i chcemy mieć dom, bo dom jest ostoją bezpieczeństwa. Pracujemy na niego ciężko i w końcu kupujemy go na spółę z bankiem, akceptując  raty na 30 lat. Efekt? Zostajemy w pracy, której nie znosimy, bo kredyt. Rezygnujemy z szalonych marzeń, bo raty… Rezygnujemy też z czasu dla najbliższych, bo ktoś to musi spłacić. Czy rzeczywiście o taką stabilizację chodziło?  Ile pewności siebie nauczą się nasze dzieci patrząc na nas, wiecznie zatroskanych o kredyt i rezygnujących z marzeń?

Tłumaczymy sobie, że za 30 lat to dopiero pożyjemy. Tyle że lata mijają na tzw. „nicnierobieniu” poza pracą, bo trzeba oszczędzać.  Wszystko przeliczamy wartością nominałów, a nie wartością życia. Potem podśpiewujemy wesoło „30 lat minęło jak jeden dzień …” Dom wprawdzie nasz własny, ale już do remontu, a strefa komfortu systematycznie budowana przez ten czas nie pozwala ruszyć się z fotela. Zdrowie już nie to. Przyjaciele odeszli.  Niektórzy na zawsze. Marzenia też gdzieś się rozmyły, bo zabrakło wiary w nie. Odwaga osłabła po drodze, zapał zamienił się miejscem ze zwątpieniem. A potem, bezradni, ze łzami w oczach, wspominamy jak moja babcia: „gdybym dziś była w twoim wieku, to ja bym już wiedziała jak żyć”.

U kresu życia nie będziecie żałować błędów przeszłości, bo każdy z nich był lekcją i czegoś nauczył. Czego możemy żałować? Tego, że nie odważyliśmy się iść za marzeniami, że kochaliśmy za mało, że żyliśmy za bardzo życiem innych ludzi i za mało swoim własnym, że pozwoliliśmy chwilom przeciekać między palcami.

Cokolwiek robisz, jesteś kapitanem tego statku niezależnie od tego, czy pływa po otwartym morzu czy stoi w porcie. Tylko ty wiesz, jaki będzie bilans twojej wyprawy gdy dotrzesz do celu. A zatem, rozłóż żagle. Nie będzie łatwo – to bardziej niż pewne, ale być może po latach z dumą stwierdzisz, że było warto… A dom? Twój dom będzie ostoją bezpieczeństwa w każdym porcie, o ile tylko będziesz go tworzyć z ludźmi i dla ludzi, których kochasz.

Smakuj życie! Masz tylko jedno…