Trudno żyć z pasją, kiedy
się jej jeszcze nie znalazło, trudno o frajdę z codzienności, kiedy owa
codzienność bardziej frustruje niż przyprawia o rumieńce na twarzy. Jak zatem znaleźć
pasję, po czym rozpoznać i skąd wiadomo, że to ta najlepsza dla mnie?
foto Jacek Lewiński |
Uciekałam
od odpowiadania na te pytania bardzo długo. Bo z pasją jest jak z zakochaniem. Dopada
w najmniej oczekiwanym momencie i zazwyczaj wtedy, kiedy wcale jej nie szukamy.
Pasji nie da się zmieścić w sztywne ramy definicji, ani żadna formuła excella
do niej nie pasuje. Nie ma też jednej uniwersalnej recepty na życie z pasją.
Ciągle mam przekonanie, że sam fakt, iż znalazłam własną nie upoważnia mnie do
wymądrzania się na temat ścieżek, które do niej prowadzą, bo znam tylko jedną.
Moja pasja zagrała na strunach mojego serducha, dlatego szybko się „dogadaliśmy”,
ale nie ma gwarancji, że ktoś inny pokocha dokładnie to samo.
Żeby
jednak nie zostawić czytelników zupełnie bez próby odpowiedzi, wypytałam
znajomych pasjonatów o ich recepty na życie w zachwycie. Być może ktoś z was,
drodzy czytelnicy, znajdzie w tym złoty środek lub chociażby inspirację do
swoich własnych poszukiwań. Weźcie poprawkę na te pomysły i szukajcie własnych.
Jeśli znajdziecie swoje pasje – napiszcie do mnie koniecznie jak tego
dokonaliście. Może się bowiem okazać, że znajdziemy wspólny mianownik…
Z
wielu historii pasją podpisanych wniosek jeden się nasuwa: życie bez niej jest
jak mecz oglądany z perspektywy ławki rezerwowej, bez własnego w nim udziału.
Niby jakieś emocje były, ale satysfakcji ciągle brak i niesmak pozostaje.
Dlatego we własnym życiu warto być głównym aktorem a nie biernym widzem i, co
równie ważne, przeżyć je według autorskiego scenariusza, a nie cudzego na nie
pomysłu. Od czego zacząć?
Trzeba wyjść z domu, bo
cuda dzieją się za progiem…
Najlepszy
tego dowód sprawdziłam na własnej skórze rok temu. Pojechałam z koleżanką na lotnisko sportowe,
żeby polatać szybowcami. Na miejscu okazało się, że sprzęt ma awarię i nie ma
szans na wzbicie się w powietrze. Koledzy wrócili do domu, po czym Monika rzuca
pomysł, żeby wrócić za kilka godzin z kocykiem, książką i kawką. Lotniskowi
bywalcy wiedzą, że najlepiej się czyta pod skrzydłem samolotu, a nawet
najbardziej podła kawa na lotnisku smakuje jak napój bogów. I tak zaczytując
się w tym przypływie szczęścia podchodzi do nas sympatyczny pan z pytaniem czy
pomogłybyśmy w rozkładaniu balonu w zamian za lot tym kolorowym cudem. Lot
balonem mi się marzył, rzecz jasna, od dawna. Efekt był taki, że spędziłyśmy
cudny dzień w genialnym towarzystwie i z przygodą, która na długo zostanie w
głowie. A żeby minąć się z tym marzeniem wystarczyło zwiesić głowę na kwintę, wrócić
do domu marudząc, że nie dało się polatać tego dnia i zasiąść przed telewizorem…
Takich rozwiązań nie polecam!
Pasji
na pewno nie znajdzie się siedząc w domu z kartką i długopisem w ręku i
zastanawiając się co mi sprawia frajdę. Ta taktyka sprawdza się w wielu innych
przypadkach, ale pasja karze wstać z fotela i pójść za tym, gdzie intuicja
zaprowadzi, włączając dziecięcą ciekawość i wściubiając nosa wszędzie tam,
gdzie coś zwróci naszą uwagę. W pasjach musi się dziać, gotować na buzującym ogniu,
inaczej będzie pachnieć nudą i znowu czegoś będzie brakować.
foto Jacek Lewiński |
Dziecięce marzenia,
zwłaszcza te szepczące, nie mają terminu ważności.
Warto
się zastanowić za czym odwracaliśmy głowę jako dzieci i z jakim marzeniem
zasypialiśmy. Dzieciaki mają to do siebie, że idą tam, gdzie ich ciekawość poniesie.
Boją się mniej niż dorośli i szybko zapominają o pozbijanych kolanach czy
łokciach. Dzięki temu niczego nie przekreślają. Nie zastanawiają się czy można
latać w okularach i czy trzeba do tego zdrowia kosmonauty, tylko ładują mi się
po kolei do każdego szybowca z przekonaniem, że każdy kolejny na pewno jest
inny i ciekawy. Uwielbiam takim małym zapaleńcom pokazywać lotniskowe cuda i
patrzeć na otwarte ze zdziwienia buzie, a potem patrzeć jak wracają za kilka dni
z kolejnymi pytaniami. Pasja jest tam, gdzie oczy błyszczą i policzki się
rumienią na samą myśl o tym, gdzie ta przygoda może zaprowadzić. Jedno wiem na
pewno. W takich chwilach warto odpuścić sobie rozumową kalkulację i pójść za
głosem serca. W życiu emocje bywają nie najlepszym doradcą, w pasjach jest
odwrotnie…
Co cię powstrzymuje?
Kilka
miesięcy temu, przy nieplanowanej pogawędce z panem policjantem na temat
prędkości rozmowa nagle zeszła na temat latania, bo panu się całe życie marzyło
spróbować, ale nigdy się nie odważył. Pytał więc jak to jest, a mnie przez myśl
przemknęła najkrótsza i zarazem najbardziej przekonująca rozmowa z kolegą z
pracy, który przed laty słysząc ode mnie że chciałabym wiedzieć jak to jest - zapytał
tylko „a co cię powstrzymuje?”. Gdyby nie on, nie pisałabym dziś tego artykułu,
nie wiedziałabym jak smakuje podniebna wycieczka i ściganie się z żywym
bocianem w jednym kominie, nie byłoby też ani „Spotkań z Pasją”, ani wielu
innych spełnionych marzeń. Stąd wniosek, że do znalezienia pasji, potrzeba
gotowości podjęcia ryzyka, że coś się nie uda, że się nie spodoba i trzeba
będzie szukać dalej. Ale wierzcie mi, że ta gra jest warta świeczki. Naprawdę
warto kilka razy się potknąć i pomylić, żeby znaleźć tę właściwą, a znaleźć
można tylko szukając.
Ktoś
powie, że to kosztuje. Owszem. Jak wszystko. Ale trzeba pamiętać, że za pasje płacimy walutą codzienną, a mimo to, ich
realizacja daje w zamian emocje i wrażenia niemożliwe do wycenienia wartością
nominałów. Pasja jest ponadto jak życiowy piorunochron. Nawet jeśli wszystko
dokoła spłonie od jednej zapałki, to ona zostaje – wciąż ta sama i wciąż tak
samo cieszy.
Podsumowując, muszę przyznać, że nadal nie umiem
dać jednej i niezawodnej recepty na to, jak pasji szukać ani gdzie ją znaleźć.
Zwłaszcza tej prawdziwej, niebędącej tylko zajęciem na czas, gdy nie muszę gnać
za własnym ogonem. Ale wiem, że jak już znajdziesz, to dostaniesz takiego
kopniaka pozytywnych wrażeń, że Księżyc wyda się osiągalny w planach
urlopowych…
foto Jacek Lewiński |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz