Przyjaciel potrzebny od zaraz…
O przyjaźni mówi się wiele. Czasem zbyt wiele. Tej
prawdziwej nie trzeba nikomu wyłuszczać i tłumaczyć. Zresztą, ona i tak nie
mieści się w słowach…
Przyjaźni mi potrzeba takiej niezwyczajnej, ciut
nieprzystającej do tego świata w ciągłej pogoni za sukcesem i w zadyszce przed
metą. Przyjaciela pragnę, ale takiego do zakasania rękawów, kiedy ja sama nie
daję rady postawić żagla na moim okręcie. I takiego do uściskania i wzruszenia
kiedy szczęście kipi mi uszami. Takiego, co będzie kibicował mojej miłości, co
nie będzie miał swojego planu na moje życie. Takiego, co wysłucha o tym, co
mnie martwi, trapi i boli, ale bez oceny i dobrych rad. Wreszcie takiego, co
zaryzykuje tę przyjaźń stawiając mnie do pionu kiedy potrzeba, otwartym tekstem
i bez ogródek mówiąc co myśli o moich mniej mądrych wyborach i przez to mnie
samej da do myślenia.
Prawdziwy przyjaciel jest jak rezerwa paliwa na ostatnie 100km,
kiedy mam ostro pod górkę i potrzebuję by ktoś był obok. Dokładnie wie kiedy
zabrać mi plecak i go ponieść za mnie, a kiedy go oddać bo ja chcę odzyskać
kontrolę nad swoim życiem. To taki życiowy piorunochron który wie kiedy
zmotywować kopniakiem, a kiedy po prostu bez słowa przytulić. Wie też kiedy iść
pół kroku za mną czuwając, żebym się nie zachwiała, a kiedy poczekać na mecie
po to, żeby wzruszyć się ze mną moim sukcesem…
foto Internet |